Co prawda w związku z trudną sytuacją na rynkach finansowych banki, zgodnie również z zaleceniami KNF, znacząco utrudniły zwykłemu Kowalskiemu dostęp do kredytu hipotecznego, ale nadal rzecz oczywista próbują zachęcić odpowiadających ich profilowi klientów do zadłużenia się u nich, celem zakupu mieszkania. Celem banku jest oczywiście zarobienie pieniędzy.
Czy istnieje najkorzystniejszy kredyt na zakup mieszkania od dewelopera?
My zaś Kowalscy marząc o mieszkaniu zastanawiamy się, który kredyt będzie dla nas najlepszy? Odpowiedź zasadniczo jest bardzo prosta – najtańszy. Jednak jak szukać najtańszego kredytu? Czy dodatkowa oferta prezentowana nam w ramach kredytu, która zawsze podwyższa jego koszty, może być dla nas jednak korzystna?
Realne koszty kredytu
Zacznijmy od realnych kosztów. Najprościej byłoby zrezygnować z wszelkich dodatków, nawet nieobligatoryjnych ubezpieczeń i zawalczyć o niską marżę. To ona bowiem comiesięcznie wpływa na oprocentowanie i wysokość raty.
A w przeciwieństwie do WIBOR czy LIBOR jest negocjowana. Oczywiście warto mieć mocne asy w rękawie takie jak: wysokie dochody, wkład własny i dobra historia kredytowa, ale rzecz jest do przeprowadzenia. Tu uwaga na kredyty z zerową prowizją to nie to samo co marża. Prowizja w przeciwieństwie do marży jest naliczana jednorazowo, a jej brak może się np. wiązać z innym dodatkowym, ale obligatoryjnym w obliczu braku prowizji ubezpieczeniem.
Gdzie najniższa marża?
Szukajmy najniższej marży. Ale co z takimi ofertami jak „wakacje kredytowe”, „rachunek bilansujący”, „ możliwość wcześniejszej spłaty bez opłat”? Wszystko tak naprawdę zależy od tego czy dana funkcjonalność jest nam rzeczywiście potrzebna i ile za nią zapłacimy w skali roku i w okresie całego okresu kredytowania. Najłatwiej to obliczyć w przypadku „wakacji kredytowych”. Jeśli nie wyjdziemy na minus warto je rozważyć.
Zawieś spłatę
Możliwość zawieszenia spłaty raz w roku, może się okazać przydatna dla planów urlopowych czy świątecznych. Podobnie jest w przypadku „wcześniejszej spłaty bez opłat”. Jeśli drogo to kosztuje nie opłaca się spłacać i tyle. Najtrudniejszy do skalkulowania jest „rachunek bilansujący”. Najprościej rzecz ujmując na ten rachunek możemy wpłacać swoje nadwyżki finansowe i w ten sposób pomniejszać okresowo kwotę kredytu, pomniejszając tym samym odsetki i ratę.
Mówimy okresowo ponieważ cały czas mamy dostęp do pieniędzy na tymże rachunku, tzn. możemy je swobodnie wypłacać, powiększając tym samym kwotę kredytu i swoje kredytowe zobowiązania. Ciekawe rozwiązanie jednak w Polsce dostępne zaledwie w kilku bankach i z reguły dość kosztowne, a więc trzeba tą opcję uważnie przekalkulować. Więcej o tym można przeczytać na http://www.finanse.egospodarka.pl/93753,Jak-dziala-rachunek-bilansujacy,1,60,1.html
Dla każdego „najkorzystniejszy” może oznaczać co innego. Tak jak napisano wyżej musi być tanio, ale również bezpiecznie i elastycznie.
Najnowsze komentarze